piątek, 8 listopada 2013

Emocja 11

Koniec. Koniec jej życia jest tak jakby końcem twojego życia. Siedząc przy jej łóżku i przytulając jej zimną dłoń do policzka czujesz, jakby i z ciebie ulatywało życie. Ulatuje też strach, ulatuje nadzieja. Zostaje tylko wielka wydarta w twoim sercu i duszy dziura, pulsująca niewyobrażalnym psychicznym bólem. Mówią ci, że przecież musiałeś być na to przygotowany. Śmiejesz się im w twarz. Przygotowany? Przygotowany na śmierć?! Któż, na Boga, potrafi się na jej przyjście przygotować?! Śmiało, niech pokażą ci jedną taką osobę. Chętnie wysłuchasz jej rad, teraz jednak, nie chcesz żadnych słów pociechy, nie chcesz nikogo widzieć. Musisz samotnie przetrawić jej brak. Nie ma jej i już nie będzie. Nie musisz jej szukać, odnajdywać. Jej drobne, piękne ciałko leży trzy metry pod ziemią. Brutalne, ale prawdziwe. Chciałbyś być silny. Naprawdę, chciałbyś potrafić się z tym uporać, ale można by cię porównać do wazonu, który spadł z wysokości i rozprysł się na malutkie kawałki. Prawdopodobnie sklejenie ich wszystkich nigdy nie będzie możliwe. Czytając list, ostatnią pamiątkę po niej, nie płaczesz. Chyba wylałeś już wszystkie łzy, bo po prostu siedzisz i czujesz jak jakaś wielka łapa ściska ci serce.
    Kiedy pojawiasz się w szatni przed meczem, trener patrzy na ciebie wyczekująco. Chce wiedzieć czy grasz, czy może na ciebie liczyć. Kiwasz głową. Jesteś to komuś winien. Prosiła cię. Doskonale to rozegrała, wiedząc, że jeżeli będzie to jej prośba, to wypełnisz ją najlepiej jak potrafisz, wracając do szczytowej formy. Wybiegasz na murawę, wdychasz zapach świeżo zroszonej trawy i patrzysz w kierunku wolnego miejsca nad waszą ławką. Widzisz ją tam, ściskającą kciuki i ukazującą ci swój delikatny uśmiech. Bramka, którą tego wieczora strzelasz jest dla niej i wszyscy to wiedzą. Dlatego kiedy unosisz ręce do góry, niczym Messi, na stadionie zapada cisza. Bolesna cisza. Tylko to ci teraz pozostało...




"Cisza jest święta. Zbliża ludzi, gdyż tylko ci, którzy dobrze się ze sobą czują, mogą siedzieć w milczeniu. Oto wielki paradoks." Park. Ty, ona, mroźny zimowy wiatr. Dzieci rzucające się śnieżkami i wy spacerujący za rękę.  Potraficie milczeć. Od samego początku fenomenem było dla ciebie, że nie używacie zbędnych słów i że owa cisza jest wyrazem waszej miłości. Posyłacie sobie uśmiechy, mocno wtulając się w zimowe szaliki, które oplatają wasze szyje. Czujesz się jak bohater filmu czy książki, który cieszy się sielankowym życiem.
- Hej! - krzyczysz, kiedy dostajesz śnieżką w plecy, po czym śmiejesz się głośno. Jakieś dziecko uśmiecha się do ciebie i biegnie za kolegami. Kiedy odwracasz się w kierunku ukochanej, otrzymujesz kolejny cios, tym razem prosto w twarz.
- Wypowiedziałaś wojnę! - oświadczasz, wypluwając śnieg z ust i ruszasz za nią biegiem, przy okazji mając nadzieję, że żadne z was nie wyrżnie widowiskowo o lód pokrywający ścieżkę. Łapiesz ją w pasie i po chwili wrzucasz w zaspę. W jej zaróżowionych policzkach widać dołeczki, kiedy uśmiecha się do ciebie, próbując wygrzebać się z usypanego po bokach drogi śniegu.
- Teraz mi pomóż geniuszu. - mówi, wyciągając do ciebie rękę. Pochylasz się, chwytając ją, ale zamiast postawić ją na nogi, za jej sprawą tracisz równowagę i lądujesz tuż obok niej. Jej śmiech roznosi się po parku, kiedy wysypujesz śnieg z rękawów kurtki, trzęsąc się z zimna.
- Jak dziecko. - mruczysz pod nosem, spoglądając na nią i próbując udawać obrażonego.
- Chyba jak dzieci. - odpowiada mierząc cię już z pozycji stojącej. Również wstajesz, co nie jest najłatwiejszą rzeczą, i przytulasz się do jej pleców. Milczycie, wpatrując się w lepiące bałwana dzieci. Nie po raz pierwszy zdajesz sobie sprawę, że Pola jest wszystkim tym, czego potrzebujesz do pełni szczęścia. Nikt ani nic innego nie daje ci go w tak czystej postaci. Możesz tu po prostu stać, przytulony do niej, czuć bicie jej serca, wdychać owocowy zapach jej mokrych od śniegu włosów i patrzeć jak para z jej ust maluje dziwne kształty w powietrzu. Mógłbyś tu nawet zamarznąć, byle żeby taki stan rzeczy pozostał niezmieniony. Bóg ci świadkiem, że byłbyś w stanie zrobić wszystko, byle żeby Pola była przy tobie.
- Obiecaj, że za rok też tu będziemy i za dwa, że będziemy tu przyprowadzać dzieci i wnuki. Proszę, obiecaj, że mnie nie opuścisz. - szepcze blondynka, odwracając się do ciebie. W jej oczach widzisz niepewność. To zaskakujące, że tak twarda kobieta, potrafi czasami objawić ci się w zupełnie inny sposób. Jako delikatna i bojąca się zranienia.
- Obiecuję, że zrobię wszystko, żeby było tak jak mówisz. Nie opuszczę cię. - zapewniasz. I tak właśnie jest. Nie przyprowadzisz do parku waszych dzieci ani wnuków, nie spędzisz z nią już żadnej zimy, ale ta jedna obietnica, to co zależało tylko od ciebie, została przez ciebie wypełniona. Nie opuściłeś jej aż do ostatnich dni...

niedziela, 15 września 2013

Emocja 10

Ciemna noc powinna tulić cię do snu. Dookoła, oprócz monotonnego cykania zegara, panuje cisza. A jednak dzielnie siedzisz w małej kuchni Poli nad kubkiem dawno wystygłej kawy, która już od dłuższego czasu nadaje się tylko do wylania. Siedzisz i rozmyślasz. Brutalna prawda znów cię dopadła. Kilka godzin temu, kiedy Pola przekazała ci dwa listy i wszystkie informacje dotyczące jej pogrzebu. Zrobiła to niemal z urzędniczą obojętnością, ale poznałeś ten za wszelką cenę chcący się schować w zakamarkach jej oczu strach. Coś, co ona dzielnie ukryła w tamtym momencie, ciebie samego przyprawiło o zawroty głowy. Ręce w których trzymałeś trzy białe koperty dalej ci się trzęsą. Nie kryjesz nigdy emocji, szczególnie jeśli chodzi o sportową złość i radość, ale teraz ukazujesz je wszystkie, nawet te, które do pewnego czasu udawało ci się zachować dla siebie. Teraz ludzie czytają z ciebie jak  z otwartej księgi. Przygnębiony, samotnie przesiadując nad czarną cieczą wypełniającą wyszczerbiony kubek w truskawki, zastanawiasz się co teraz zrobić. Pola leży zmęczona w sypialni. Wróciła do domu, bo nie chciała zostać w szpitalu. To całkiem spokojna noc, bez żadnych ataków kaszlu lub duszności blondynki, które wskazują na pogorszenie stanu jej płuc. Chcesz walczyć z jej chorobą, ale nie wiesz jak. Twoja poczta dalej wyczekuje na informacje od lekarza, który wie jak ową chorobę wyleczyć. Twoje serce również czeka. Na zmianę przepełnione nadzieją i kompletną pustką. Czeka i czeka, coraz gorzej dając sobie z tym wszystkim radę. Nie wiesz ile jesteś jeszcze w stanie wytrzymać. Ile nocy przesiedzisz przy delikatnym świetle lamp w kuchni, nie mogąc spać, mimo kolosalnego zmęczenia? Mniej śpisz, mniej jesz. Coraz częściej nie masz siły biegać całego meczu i grać go na takim samym poziomie. Twoje udo daje o sobie znać częściej i boleśniej. Zaczynasz robić coraz więcej rzeczy automatycznie. Czujesz się, jakbyś obserwował swoje życie z boku.
- Kaszek, co ty tu robisz o tej porze? - mówi zaspana blondynka, stojąc w progu pomieszczenia i przecierając zmęczoną twarz. Kaszek - dźwięczy ci w uszach jej delikatny głos. Nie jesteś w stanie przypomnieć sobie, kiedy ostatni raz ktoś użył tego zdrobnienia. Trudno się dziwić, skoro używały go tylko twoja mama i Pola. Wpatrujesz się w swoją ukochaną i uśmiechasz się, zdając sobie sprawę jak bardzo kochasz, tą drobną istotę.
- Nie mogłem zasnąć. - mówisz, sadzając ją sobie na kolanach. Całujesz ją delikatnie w szyję, co sprawia, że chichocze, lekko załaskotana. Przypominasz sobie czasy przed jej chorobą. Brakuje ci takich sytuacji na co dzień.
- Bujasz. - stwierdza, dalej rozbawiona, opierając swoje czoło o twoje. Pomimo popołudniowej sytuacji, teraz Pola jest w całkiem niezłym stanie. Powoduje to u ciebie przypływ szczęścia. Od czasu jej odnalezienia nie było lepiej.
- Za dobrze mnie znasz. - rzucasz cicho, jakby był to jakiś godny ukrycia przed światem sekret. Widzisz w jej oczach prawdziwe iskierki. Uśmiecha się do ciebie szeroko, przenosząc na ciebie dobrą energię.
- Dziękuje, że jesteś Kaszek. - ponownie używa zdrobnienia. Nie odpowiadasz, tylko wpijasz się zachłannie w jej usta, a ona nawet nie myśli aby protestować. Jej ręce po chwili znajdują się na twoim karku, błądząc po nim i tak jak tej nocy, kiedy obudziłeś się z krzykiem, czujesz na nim gęsią skórkę.



Nie jesteś w stanie pojąć celu, w jakim załadowane niewiarygodną ilością rzeczy, walizki stoją w korytarzu. Po prostu nie jesteś, bo jeszcze w momencie kiedy wszedłeś do domu do głowy ci nie przyszło, co też takiego może zrobić Pola. Wystarczyło jednak, że znalazłeś się w sypialni i ujrzałeś ją siedzącą sztywno na łóżku, a w mig wszystko pojąłeś. Zrobiło ci się autentycznie słabo i zanim blondynka podniosła się na dobre, usadziłeś ją z powrotem i zacząłeś zasypywać w panice milionem pytań i argumentów przemawiających za tym, żeby została. Na nic się to zdało. Twój monolog pełen zapewnień o miłości i zdrowiu był od samego początku skazany na porażkę. Nie ważne jak dobrze dobrałbyś w nim słowa. To po prostu nie miało sensu. I zdajesz sobie z tego sprawę. Boże, od pierwszego słowa zdawałeś sobie z tego sprawę, a jednak w akcie desperacji chwyciłeś się tego, jako jedynej deski ratunku. Nie mogłeś powstrzymać jej ani tak, ani siłą, bo kiedy wyszarpnęła się ze łzami w oczach z twoich ramion dotarło do ciebie, że to koniec. I nie mogłeś nic na to poradzić. Pola jeżeli tak postanowiła to i tak odejdzie. Czy przy tobie, czy wtedy kiedy wyjdziesz jutro na trening, czy kupić świeże bułki na śniadanie. To kłucie w klatce piersiowej, kiedy na twoich oczach zmierzała do wyjścia. Potworne kłucie, jakby ktoś wbijał ci sztylet w mostek. Nigdy tego nie zapomnisz. Masz nawet przez pewien czas wrażenie, że ono nigdy cię nie opuści, że będzie ci towarzyszyło do końca życia.
- Zapomnij o mnie, Łukasz. Tak będzie najlepiej. Nie szukaj, nie pomagaj. Zostaw mnie w spokoju. - rzuca beznamiętnym głosem, pozbawionym uczuć. Patrzysz na nią wzrokiem obłąkanego. Dlaczego ona to robi? Czemu zadaje wam tak potworny ból, którego miałeś wrażenie, w ostatnich tygodniach i tak było zbyt dużo?
- Pola co ty najlepszego wyprawiasz? - pytasz, chyba nie do końca wierząc, że to wszystko dzieje się naprawdę. Może to tylko zły sen? Złudzenie? Głupi kawał? Boże, nie pozwól jej opuścić tego domu, proszę cię - modlisz się w duszy, pełen lęku.
- Zrzucam z ciebie ogromny ciężar. Kocham cię. - mówi na pożegnanie i składa delikatny pocałunek na twoim policzku. A potem znika za drzwiami, nie dając ci nawet szansy na odwiezienie jej gdziekolwiek zmierza. Zostawia cię, jak bezbronnego małego kociaka. I po raz pierwszy w życiu Łukasz Piszczek nie wie, co dalej będzie z jego życiem.

piątek, 6 września 2013

Emocja 9

Tego dnia musisz stoczyć jeszcze długą batalię o wpuszczenie cię ponownie do jej domu. Uderzasz pięściami w drzwi, tak długo, aż ku twojemu zaskoczeniu, zaczynają cię boleć. Wymieniacie argumenty, aż w końcu ci ich braknie i zaczynasz się powtarzać. Uważasz to wszystko za bezsensowne. Ręce zaczynają ci na to  powoli opadać. Jedyne na co masz ochotę to sen. Zdrowy, twardy sen, jakiego już dawno nie doświadczyłeś, nękany koszmarami, natłokiem myśli i zbiorem zaprzeczających sobie lub doprowadzających do szału emocji.
- Pola, nie mam na to siły, proszę cię, wpuść mnie. - mówisz i po raz ostatni uderzasz pięścią o drewno. Sąsiedzi już dawno przestali się interesować tą sensacją, ale przez pewien czas piłkarz ich ulubionego klubu stojący jak zbity pies pod drzwiami, był nie lada wydarzeniem. W tym momencie do twoich zmęczonych, ale czujnych uszu dochodzą niepokojące dźwięki, które wskazują, że Pola się dusi.
- Otwieraj, te cholerne drzwi! - krzyczysz, ale po chwili kiedy jej kroki kierują się po inhalator po prostu wyważasz je trzema mocnymi kopnięciami, w które wkładasz więcej siły niż w dzisiejszą grę. Kiedy do niej dopadasz, łączysz się już z pogotowiem. Przerażenie ustępuje miejsca walce o jej przeżycie. Czujesz głośne, niemiarowe bicie twojego serca i w ułamku sekundy widzisz w lustrze swoją bladą twarz, która pokazuje jak mimo wszystko się boisz. Potwornie się boisz, że to ostatnie słowa jakie do niej wypowiadasz. Wszystko co następuje potem dzieje się tak szybko, że nawet nie wiesz kiedy Ania i Robert siedzą obok ciebie na szpitalnym krzesełku.
- Dacie radę Łukasz. - Lewandowski klepie cię po plecach, ale chyba sam nie dowierza we własne słowa. Ty tym bardziej, bo wstrząsający obraz duszącej się blondynki nadal pozostaje żywy i nie jesteś w stanie się go pozbyć. Czujesz jakbyś postarzał się o kilka lat, w niewyjaśnionych okolicznościach. Jesteś przybity, obolały i bez jakiejkolwiek nadziei na lepsze jutro. Czujesz się jak wrak człowieka, a przecież pół roku temu byłeś pełen życia i zapału. Teraz twoje życie to ciągły strach, modlitwa i bolesne spotkania z nieugiętą rzeczywistością. Chciałbyś wiedzieć co teraz będzie, co masz zrobić, ale widzisz wszystko w czarnych kolorach. Kuba pojawia się chwilę później, ale z jego ust nie padają żadne słowa pocieszenia. Cieszy cię to. On jeden ma odwagę milczeć i podziwiasz go za to. Jego wsparciem jest bycie przy tobie i zdawanie sobie sprawy z powagi sytuacji i tego, że żadne kłamliwe słowa otuchy ci nie pomogą, bo od dawna wszyscy ci je powtarzali i nie skutkowały. Sam już nie wiesz czy cierpienie w milczeniu nie byłoby lepsze. Trajkocząca nad twoim uchem Anka, zaczyna cię jednak powoli utwierdzać w przekonaniu, że jedynie Kuba w pełni cię rozumie.




Wiesz, że to nie tak powinno wyglądać. To nie to miejsce, nie ten czas, nie te okoliczności. A jednak, zamiast czekać na odpowiedni moment, chcesz zrobić to teraz, pokazać, że ma w tobie oparcie aż do końca. Czekasz na nią w nagle przeraźliwie pustym domu, przy kolacji, której nawet sam nie przygotowałeś. Biorąc pod uwagę twoje umiejętności kulinarne, to chyba nawet lepiej. Stukasz placami w stół, poprawiasz mankiety koszuli, podpalasz świeczki. Z utęsknieniem wyczekujesz dźwięku przekręcanego w drzwiach zamka i delikatnego trzasku nimi, oznajmującego, że Pola wróciła. Trochę się denerwujesz, bo chyba nie bardzo wiesz, jak masz to dokładnie zrobić. Jest już jednak za późno, żeby się wycofać, bo blondynka stoi w drzwiach jadalni i patrzy na ciebie okrągłymi oczami.
- To z jakiejś specjalnej okazji? - pyta podejrzliwie. Nie jesteś typem, który robi takie rzeczy tylko z konkretnej okazji, ale nie wiedzieć czemu Pola wyczuwa chyba, że coś jest na rzeczy. Uśmiechasz się do niej delikatnie i odsuwasz krzesło, na którym siada niepewnie. Jecie kolacje, rozmawiacie, w końcu siadacie na kanapie, a ona wtula się w ciebie.
- Chciałabym spełnić najważniejsze marzenia. Tak na wszelki wypadek. - mówi niespodziewanie. Zgadzasz się z nią. Być może uczynienie tego pomoże jej przynajmniej w kwestii psychicznej. Coś szepcze ci koło ucha, że to ten moment. Odsuwasz się więc i patrzysz jej w oczy. Widzisz w nich prosty przekaz - "wiedziałam, że coś się święci". Wypowiadasz jakąś okropnie oklepaną formułkę i spoconymi ze zdenerwowania rękoma wyciągasz z kieszeni pudełeczko z pierścionkiem. Blada jak ściana Pola przenosi wzrok z ciebie na niego i ponownie na ciebie, co najmniej kilka razy. Milczy przez długi czas, powodując, że denerwujesz się jeszcze bardziej. Głupi, kupując pierścionek myślałeś, że to tylko formalność.
- Nie. - odpowiada. Teraz to ty bledniesz. Patrzysz na jej twarz, próbując wyczytać z niej dlaczego. Powiedzieć, że jesteś zaskoczony, to za mało. Jesteś zdruzgotany i nie dowierzasz, że kobieta twojego życia właśnie odmówiła ci, chociaż wiesz, że zawsze bardzo tego chciała. A może to było tylko twoje złudzenie?
- Nie? - wymyka ci się, kompletnie niekontrolowane pytanie.
- Nie, Łukasz. Nie mogę. - mówi i wybiega z salonu, by zamknąć się w sypialni. Zostajesz sam na kanapie, z grającym telewizorem i pierścionkiem, który zamiast na jej placu, dalej spoczywa w pudełeczku. Wpatrujesz się tępo przed siebie. Wszystko idzie nie tak, jak trzeba. Wszystko...

wtorek, 20 sierpnia 2013

Emocja 8

Nigdy w życiu nie było ci tak trudno. Nigdy w życiu nie byłeś takim kłębkiem nerwów, co z łatwością zauważają wszyscy dookoła ciebie. Trener wrzeszczy ile tylko pozwalają mu płuca, wyzywając cię od idiotów, kiedy pozwalasz się okiwać łatwemu przeciwnikowi. Gdy widzi, że nie ma z ciebie żadnego pożytku, ściąga cię z boiska, ku zaniepokojeniu twoich przyjaciół.
- Oby to była ta twoja noga Piszczu, bo kolejnej depresji w twoim wykonaniu nie zniosę, szczególnie jeśli przestajesz grać. - mówi Klopp, zatrzymując cię w drodze do szatni. Kiwasz tylko głową, zbywając go. Nie interesuje cię mecz, co chyba zdarza ci się pierwszy raz w życiu. Nawet w najgorszych momentach potrafiłeś się skupić na te dziewięćdziesiąt minut biegania. Tym razem jest jednak inaczej i jedyne o czym myślisz to to, ile czasu wam zostało. Bolesne i tragiczne, ale realne pytanie krząta się w twojej głowie. Nie do końca dostrzegasz jeszcze jego powagę, ale boisz się odpowiadać na nie. Masz świadomość, że chociaż nikt nie jest w stanie ci dokładnie tego powiedzieć, to Pola jest w coraz poważniejszym stanie. Czas ucieka zbyt szybko, a ty nie możesz nic z tym zrobić. Uderzasz pięścią w metalową szafkę, aż ta odskakuje gwałtownie, otwiera się, uderza o drugą i niemal ponownie się przymyka. Huk przechodzi przez pomieszczenie, dudniąc ci w uszach. Zamykasz oczy, opierając się o ową szafkę i czujesz jak pulsują ci skronie. Dopóki nie osuwasz się na ławkę, nie czujesz nic więcej. Dopiero potem bezsilność i złość uderzają w ciebie z podwójną siłą, powodując zaciśnięcie pięści i łzy w oczach. Nie jesteś w stanie zrozumieć jakim cudem mogło to was dotknąć. Choroba płuc na którą zapadła Pola dotyka zazwyczaj osób starszych, po siedemdziesiątym roku życia. Jednak zdarzają się w wyjątki, jak to w nauce i takim wyjątkiem jest właśnie twoja ukochana. I właściwie nie wiesz, co w tym wszystkim jest najbardziej bolesne.



Siedzisz wsparty na łokciach, z twarzą ukrytą w dłoniach i próbujesz przetrawić to co, przed chwilą usłyszałeś. Kiepsko ci to jednak idzie, bo słowa mieszają się w twojej głowie w taki sposób, że nie jesteś w stanie ich poskładać. W końcu patrzysz zdezorientowany na Polę, która ma łzy w oczach i tylko chwila dzieli ją od wybuchu tak wielkiego płaczu, jakiego nigdy u niej nie widziałeś. Wszak jest twardą kobietą. Bez namysłu podchodzisz więc do niej z zamiarem schowania jej w swoich ramionach, ale ona odpycha cię i szlocha cicho w rękawy swojego zbyt dużego, kremowego swetra.
- Daruj sobie. - warczy, ale ty ani myślisz sobie darować, tylko mocno przyciągasz ją do swojej piersi. Po chwili płacze wtulona w ciebie, a ty gładzisz jej poplątane od wiatru włosy i co jakiś czas całujesz czule w głowę. Robisz to z prawdziwą troską, ale jednocześnie automatycznie, bo rozmyślasz nad wieloma innymi pytaniami. Czemu nie powiedziała ci o wizycie u lekarza? Co teraz robić? Jak to wyleczyć? I przede wszystkim, jak to cholerstwo ją dorwało? W twojej rodzinie dawno nie było przypadków ciężkich chorób. A jeżeli były to w rodzinie tak dalekiej, że owa choroba cię tak bardzo nie dotykała. Była to więc dla ciebie sytuacja tak nowa, że przyjąłeś ją nawet z pewną obojętnością. Wybiło cię to z rytmu i nie dowierzasz temu, ale przy okazji nie czujesz wiele więcej. Obojętność, tak właśnie byś to nazwał i za to właśnie masz ochotę się teraz porządnie zrugać. Z jej opisu wynika, że choroba jest rzadkim przypadkiem, a występuje u osób starszych, więc lekarz nie był pewien czy trafił w sedno i poprosił ją aby przyszła dnia następnego. Wypadał on dziś. Masz jej nawet za złe, że pozwoliła ci nieświadomie trenować przed meczem, kiedy ona siedziała u lekarza i kiedy ten oświadczał jej, że jest niesamowitym wyjątkiem przy idiopatycznym włóknieniu płuc*. Nazwa nie mówi ci nic i brzmi jakby była wypowiadana niemalże w języku chińskim. Nie masz więc innego wyboru niż udać się z Polą do specjalisty, którego polecił jej ów lekarz u którego była i spróbować się z tą sytuacją zaznajomić.
- Poradzimy sobie z tym. - szepczesz jej jeszcze pewnym głosem do ucha i wycierasz jej mokre policzki z delikatnym uśmiechem. W tym momencie nie jesteś w stanie nawet pomyśleć, że może być inaczej.

*nie zaprzątajcie sobie głowy tą nazwą, starałam się dobrać chorobę najlepiej jak mogłam, ale chyba średnio mi to wyszło.

niedziela, 4 sierpnia 2013

Emocja 7

Krople deszczu miarowo uderzają w parapet, wiatr świszczy groźnie za oknem, a na sufit pada niekształtny cień wyginających się od niego drzew. Podłoga skrzypnie co jakiś czas, ktoś za oknem krzyknie coś niezrozumiałego, co natychmiast porywa wiatr. Słyszysz jej płytki oddech. Zastanawia cię co teraz będzie. Tak bardzo chciałeś być jej rycerzem, który będzie przy jej boku, ale czy kiedy masz taką szansę, dasz sobie radę? Sprostasz temu, co stawia przed tobą los? Będziesz potrafił patrzeć, jak umiera? Czujesz, jak drżysz na całym ciele. Drżysz z obawy, ze strachu. Życie jest niesprawiedliwe, myślisz. Być może zbyt egoistycznie, bo nie ty jeden cierpisz, nie ona jedna na świecie ma odejść, choć niczemu nie zawiniła. Chciałbyś wymierzyć sprawiedliwość, ale nie masz pojęcia komu, czemu. Chciałbyś znaleźć jakiegoś specjalistę, który jej pomoże, ale szukałeś dosłownie wszędzie, nawet kiedy od ciebie odeszła i wszyscy tylko kręcili głowami. Bezsilność jaka w tobie narastała chyba osiąga właśnie apogeum. Patrząc na jej wychudzoną, nienaturalnie długą twarz czujesz, jak łzy bólu gromadzą się w kącikach twoich oczu, by spłynąć potem na poduszkę. Podświadomie przeczuwasz, że to da ujście owemu bólowi, ale kiedy po kwadransie nadal płaczesz, sądzisz, że ktoś zrobił cię w bambuko. Jesteś facetem, nie płacz, do jasnej cholery! - karcisz się w myślach. I co z tego? Jesteś kobietą, mężczyzną, dzieckiem, dorosłym, kruszyną czy potężnym cielskiem, którego się boją - każdy z nas ma emocje i każdy z nas kiedyś zapłacze. Twoja ukochana umiera, a ty nie możesz nic z tym zrobić, czy byłbyś człowiekiem, gdybyś nad tym nie zapłakał?
- Łukasz, leki. - słyszysz z prawej strony. Ma świszczący oddech i z widocznym trudem łapie powietrze. Nie wróży to nic dobrego. Pośpiesznie wstajesz, nie zapalając światła, by nie widziała twojego zapłakanego oblicza. Sądzisz, że trzyma lekarstwa tam, gdzie trzymała je, kiedy mieszkaliście razem. Apteczka w łazience. Bingo! Zdejmujesz ją delikatnie ze ściany, gdyż nie jest zbyt ciężka i zanosisz do sypialni. Pola kaszle, jakby miała zaraz wypluć swoje schorowane płuca. W czasie kiedy ona wyjmuje z pudełka trzy słoiczki z tabletkami, ty nalewasz jej do szklanki wody. Połyka jedną, po drugiej z zaskaującą łatwością, biorąc pod uwagę, że zawsze miała z tym potężny problem. Potem wdycha czysty tlen, uspokajając oddech. Długo siedzisz obok niej i trzymając ją za ręke, czekasz aż kaszel ustąpi.
- Chce już umrzeć. - mówi, z ciężkim westchnięciem. Sztywniejesz. Twoje oburzenie jest tak wielkie, że nawet nie potrafisz go teraz wyrazić słowami. Zapowietrzasz się niemal i dopiero po wypuszczeniu ogromu powietrza z płuc, trochę się uspokajasz. Trochę, jest tu słowem kluczowym.
- Jak możesz tak mówić?! - niemal wykrzykujesz nie patrząc na późną porę, ciszę nocną i jej zmęczenie chorobą. Masz ochotę się znów rozpłakać. Modlisz się o każdą chwilę życia więcej dla niej, a ona tak po prostu mówi, że nie chce już żyć. Wydaje ci się to tak niesprawiedliwe i egoistyczne! Nie odpowiada na twoje słowa, ale unosi dłoń i gładzi cię nią po policzku. Jest zimna, wręcz lodowata. Jej zapadnięte, małe oczy wpatrują się w ciebie ze współczuciem. W tym świetle jest chyba jeszcze bardziej blada niż za dnia.
- Tak bardzo cię przepraszam, że pojawiłam się w twoim życiu. - wychlipuje. Okres w którym walczyła, nie chciała się poddać, realizowała ostatnie plany i marzenia już dawno minął, a zastąpiło go pogodzenie się z ponurą rzeczywistością. Pochylasz się i całujesz ją delikatnie w mokre, równie zimne czoło. Pocałunek jest długi i pełen czułości. Odpowiada jej zamiast słów. Zawsze lubiłeś to, że rozumiecie się bez nich. Za pomocą gestu, spojrzenia. Miałeś wrażenie, że mówią one więcej od nawet najbardziej wyszukanych zwrotów.



Wchodzisz zmęczony do domu z jeszcze mokrymi od prysznica włosami i uderza cię Linkin Park o ogłuszającej głośności. Rzucasz torbę treningową na podłogę, mimo iż Pola zaraz cię za to zwyzywa. Pozbywasz się swoich ulubionych Nike z nóg i kluczyków od samochodu z kieszeni spodni. Próbujesz się przyzwyczaić do hałasu, ale po treningu chyba ci się to nie uda. Przyciszasz więc muzkę tak, aby nie rozerwała ci bębenków i ruszasz na poszukiwania ukochanej. Znajdujesz ją w kuchni, krzyczącą równie głośno jak wokalista. Pragniesz ciszy i spokoju, ale w towarzystwie Poli nie zawsze masz na nie szansę, a widząc jak przepełnia ją energia, nie jesteś w stanie sprawić, że jej ulubiony zespół zamilknie. W pomieszczeniu roznosi się zapach sosu pomidorowego. Podchodzisz do niej i przytulając się do jej pleców, całujesz delikatnie w szyję.
- Jak było na treningu? - pyta, mieszając sos drewnianą łyżką.
- Ciężko. Nie mogę dalej odkładać tej operacji. Zrobię ją po tym sezonie. - mówisz, krzywiąc się. Noga boli cię niemiłosiernie już chyba sam nie pamiętasz dokładnie od kiedy. Masz dość biegania po boisku na środkach przeciwbólowych. Ile przecież można się męczyć?
- Dawno ci to mówiłam. - mówi takim głosem jakby z jej ust padło "a nie mówiłam?", ale ignorujesz to, zabierając leżącą niedaleko łyżkę i smakując jej wytwór. Jest trochę za słony, ale milczysz. Pola często potrafi przesadzić z przyprawami. Lepsza sól niż pieprz. Blondynka nagle wyrywa się z twoich ramion i ucieka na drugą stronę kuchni, kaszląc jak ktoś z gruźlicą. Marszczysz czoło zaniepokojony i chcesz do niej podejść, ale ona zatrzymuje cię gwałtownym gestem ręki.
- Pola? - pytasz niepewnie, kiedy niemal dwuminutowy atak kaszlu ustępuje i podajesz jej szklankę z wodą. Nie podoba ci się to. Kiedy owe ataki przychodzą jeszcze dwa razy tego dnia i kolejne razy w dniach następnych, zaczynasz się naprawdę poważnie martwić i prosisz Polę, aby udała się do lekarza. Ona jednak nic sobie z tego nie robi i ignoruje cię, sprawiając ci przykrość. Skoro prośby nic nie dają, stajesz się stanowczy i niemal sam zapisujesz ją na wizytę. Zrobiłbyś to, gdyby nie wyrwała ci telefonu z ręki z okrzykiem "przestań".
- To nie jest normalny, zwykły kaszel skarbie. Bliżej mu do tego,  jakbyś miała zaraz pozbyć się płuc! - unosisz się. Jej stan napawa cię strachem, szczególnie kiedy do kaszlu dochodzi ciężki oddech. A ty nie lubisz się bać. Nigdy z resztą nie musiałeś, życie ci tego oszczędzało, bądź za bardzo skupiałeś się na realizowaniu marzeń i emocjach zupełnie pozytywnych. Naiwnie liczysz, że tak będzie cały czas, ignorując przeświadczenie, że przecież nie może być cały czas idealnie. Odsuwasz je w ciemny kąt i nie pozwalasz z niego wyjść, byle żeby nie zburzyło twojego poczucia bezpieczeństwa.
- Obiecuje, że jeżeli nie przejdzie mi do końca tygodnia, zgłoszę się do lekarza. - mówi znudzonym głosem. Kim byś był gdybyś jej nie uwierzył? Kiwasz więc zadowolony głową z wrażeniem, że wygrałeś, odrzucając myśl, że to ta sama uparta Pola i pod koniec tygodnia też będziesz musiał stoczyć z nią sporą batalię. Na tę chwilę jej zapewnienie cię uspokaja i egoistycznie chcesz w tym stanie jeszcze trochę pozostać. Z resztą kiedy jesteś spokojny, znacznie lepiej dobierasz argumenty i łatwiej ci się z blondynką rozprawić. Podświadomie czujesz, że do tego czasu jej przejdzie. A może tylko to sobie naiwnie wmawiasz? Tak jak zawsze wmawiasz sobie, że jeszcze nie wszystko jest stracone, kiedy jesteście bliscy przegrania meczu. W każdym razie tak przeczuwasz. Mało trafne masz jednak te przeczucia Piszczek i masz się o tym przekonać prędzej, niż myślałeś.

środa, 24 lipca 2013

Emocja 6

Milczycie, siedząc na przeciwko siebie. Choć chcesz powiedzieć jej tak wiele, to nie potrafisz się odezwać. Tyle myśli, żadnych słów by je odpowiednio przekazać. Tyle emocji, a żadnego ujścia dla nich. Tyle bólu, żadnego sposobu by się go pozbyć. Siedzisz więc i nie potrafisz podnieść na nią wzroku, chociaż bardzo byś tego chciał. Czujesz jednak, że w końcu twoje nerwy puszczą. Ból zamieni się w płacz, emocje w krzyk, myśli w nieskładne zdania, które nie mają sensu. A co gorsze, Pola będzie musiała to widzieć, słuchać tego. Jej długie, chude palce ściskają biały kubek, ale co jakiś czas widzisz, jak chciałaby wziąć cię za rękę. Ty sam jednak tego nie robisz, bo czujesz jakbyś stracił kontrole nad ciałem. Jesteś tylko ty i twoje emocje. Jakie przewrotne jest to życie. Byłeś pewien, że masz jej tyle do powiedzenia, a tym czasem nic sensownego nie jest w stanie zaistnieć w twojej głowie. Mógłbyś wymieniać bez liku to co teraz czujesz - ból, strach, radość, niedowierzanie, złość, smutek, bezsilność...
- Powinieneś już iść. - nawet nie patrząc na jej twarz, wiesz, że ma łzy w oczach. Jesteś już tak tym wszystkim zmęczony. Jakby ktoś wypompował z ciebie całą energię. Ale nagle złość bierze górę. Nie pozwalałeś jej na to, ale teraz nie masz już jak się bronić.
- Nie! Pola, nie przyjechałem tu dla zabawy. Wiesz co przeżywałem przez te trzy miesiące? Wiesz w jakim jestem stanie? Zdajesz sobie sprawę jak bardzo zabolało mnie twoje odejście? Nie potrafię już normalnie żyć. Nie śpię, nie wiem jak gram, trenuje, jak żyję...Każdy mój sen, moją myśl zaprzątasz ty. Więc nie każ mi wychodzić, bo nie zamierzam tego robić! - mówisz, po czym uderzasz pięścią w stół, aż kubki podskakują niebezpiecznie. Blondynka skula ramiona, zdziwiona tym co powiedziałeś. Nie boi się ciebie, widzisz to w jej oczach, był to raczej odruch na uderzenie i huk, ale widzisz że nie spodziewała się takich słów, tak jak nie spodziewała się twojej wizyty. Ale czy naprawdę myślała, że dałeś sobie spokój? Że tak łatwo zapomniałeś o miłości swojego życia?
- Nie widzisz, że ja umieram i umrę na pewno? Naprawdę chcesz to oglądać? Sądzisz, że to uśmierzy twój ból? - mówi cichym, beznamiętnym głosem, który załamuje się lekko dopiero pod koniec. Patrzy ci prosto w oczy, a ty zaciskasz gniewnie wargi.
- Nic go nie uśmierzy. Nie ma takiej rzeczy, która mogłaby załagodzić ból, ktory będę odczuwał po tej stracie. Wiem jednak, że jeżeli nie będę w stanie się z tobą pożegnać, przytulić cię ostatni raz i być z tobą przez ostatnie dni, to nigdy, nigdy w życiu nie będę w stanie się po tym pozbierać. Możesz mówić, że to egoistyczne z mojej strony, ale równie egoistyczna jesteś ty, nie pozwalając mi być przy tobie. Byłem w stanie stanąć z tobą przed ołtarzem i powiedzieć "w zdrowiu i chorobie". Nie dałaś mi szansy, ale ja zamierzam wypełnić te słowa. - jesteś dumny, że ani razu się nie zająknąłeś. Jesteś też zdecydowany, że nie wyjdziesz stąd tak łatwo, jak mogło się jej na początku wydawać.



Przeskakujesz we wspomnieniach wstecz, odpędzając moment rozmowy z Polą. Jesteście nad morzem. Typowa, polska majówka trwa w najlepsze. Pogoda, o dziwo, dopisuje i możecie sobie spacerować objęci, brzegiem morza. Jej niesforne włosy, rozwiewa wiatr i niemal bez przerwy wyzywa się od głupich, bo nie zabrała ze sobą niczego do ich upięcia. Śmiejesz się cichutko pod nosem. Czujesz się tak dobrze i młodo. Ten pobyt w Polsce na zawsze pozostał w twojej pamięci. To jak wspaniale się wtedy czułeś, jak przepełniało cię prawdziwe, szczere szczęście, niczym niezmącone. Byłeś tylko ty i ona. I właściwie niczego więcej nie było ci trzeba. To do tamtego momentu, do tamtego poczucia szczęścia i spokoju, wracałeś potem najczęściej. Zwłaszcza, kiedy było już naprawdę źle. Być może już nigdy w życiu nie poczułeś czegoś tak prostego, klarownego, wspaniałego. Często pytasz Boga, czemu nie pozwolił ci na więcej takich chwil z Polą. Być może nie jesteś dostatecznie uważny, ale masz wrażenie, że nigdy ci nie odpowiada.


~*~
Trzymajcie mnie, bo zawarłam pakt z diabłem w osobie kibica Webbera, Alonso i Realu Madryt...

wtorek, 16 lipca 2013

Emocja 5

- Iść z tobą? - pyta Robert, ale bez przekonania, wiedząc już chyba jaka będzie twoja odpowiedź. Milczysz więc, odpinasz pas i wysiadasz z samochodu. Czujesz jak jest ci słabo. Czujesz jaki słaby jesteś, choć wszyscy nazywali cię zawsze silnym jak lew. Kierujesz się na czwarte piętro i stajesz pod jasnymi, drewnianymi drzwiami, bez numerku, a tym bardziej nazwiska. Naciskasz na stary dzwonek do drzwi, który chyba dawno przeżył swoje najlepsze lata. Otwiera ci je, słaba, blada i zaskoczona. Jej zawsze niebieskie oczy są teraz stalowoszare, wymęczone. Mimowolnie zakrywasz usta dłonią. Jej widok niesie za sobą radość, ale jest dla ciebie jednocześnie wstrząsający.
- Nie powinno cię tu być. - szepcze drżącym głosem i zaczyna płakać. Mija chwila zanim zmuszasz swoje nogi do zrobienia kilku kroków, by zbliżyć się do niej. Obejmujesz ją delikatnie, jakby bojąc się, że przy użyciu zbyt dużej ilości siły po prostu ją zmiażdżysz. Zamykasz drzwi nogą i gładzisz ją po głowie. Zbierasz wszystkie siły, by również nie wybuchnąć płaczem. Musisz być twardy, mimo iż całe twoje ciało zdaje się być wypełnione galaretą i nie wiesz tak naprawdę, dlaczego jeszcze dajesz radę stać.
- Miałeś zapomnieć, dać sobie ze mną spokój. Nie widzisz co się ze mną dzieje? Nie chciałam żeby cię to dotknęło. - łka, wypłakując ci się w pierś. Czujesz jak koszulka w tym miejscu staje się mokra. Jej łzy sprawiają ci ból. Okropny, psychiczny ból. Czujesz jak drży na całym ciele i decydujesz się wziąć ją na ręce. Przychodzi ci to z łatwością, jak zawsze, ale przy okazji zauważasz jak bardzo lekka jest, co napawa cię dodatkowym lękiem. Kładziesz ją na łóżku, po czym zajmujesz miejsce obok niej i każesz milczeć. Nie mija chwila jak zasypia, zmęczona płaczem, który trwał o wiele dłużej niż ci się wydawało. Twoje serce bije tak radośnie, jak już dawno nie biło. Znalazłeś ją, znów masz ją przy swoim boku. Chyba nie chcesz aby przez tą barierę radości przebiły się wszystkie te odczucia jakie wywołuje jej wyniszczony widok. Ale kochasz ją i dlatego oprócz egoistycznej radości ze spotkania z nią, musisz odczuwać też nieobcy ci w ostatnim czasie strach. Coś czego nigdy do siebie nie dopuszczałeś, czego nie akceptowałeś jako sportowiec i marzyciel. A on zaszedł cię tak niespodziewanie, tak nie fair, kładąc swoją wielką, zimną łapę na twoich plecach i zaciskając ją mocno, abyś nawet na chwilę nie zapomniał, że już jest, przyszedł po ciebie i tak łatwo ci nie odpuści, bo przez całe życie go unikałeś.



Pola jest twoim dobrym duchem, aniołem stróżem, który nie pozwala ci się stoczyć. Jest przy tobie zawsze, kiedy po porażce reprezentacji wszyscy wytykają was palcami i krytykują. Przez swoją impulsywność, sama zawsze rzuci kilka niemiłych słów do mijanych krytyków, przez co w opinii publicznej staje się dla jednych idealną partnerką, dla drugich typową dziewczyną sportowca, która gwiazdorzy. Wszystko to jednak mało ją interesuje, bo najważniejszy dla niej jesteś ty i to, co ty odczuwasz. Dlatego chociaż widzisz, że czasami ją nosi, stara się znaleźć pozytywy. Krytykuje cię otwarcie, to prawda, ale tylko wtedy, kiedy naprawdę na to zasłużysz. To ona jest na każdym twoim meczu, nawet kiedy potem musi spędzić całą noc nad jakąś reklamą. Zawsze kiedy w momencie utraty sił, spojrzysz w miejsce tuż nad waszą ławką rezerwowych, widzisz ją, ukazującą ci zaciśnięte kciuki. Kiedy jest dobrze, strzelasz gola, zatrzymujesz najlepszych piłkarzy świata, kiedy chcesz po prostu, żeby ktoś cię pochwalił, też tam patrzysz. Wtedy uśmiecha się do ciebie szeroko. To dodaje ci sił i biegasz jeszcze szybciej, by potem usłyszeć jej wspaniały śmiech, który tak uwielbiasz i stwierdzenie, że biegasz jak gazela - szybko i niemalże susami. Dryblujesz też lepiej i nie dajesz dojść do piłki przeciwnikom, zachwycając wszystkich dookoła.
- Mój rasowy napastnik! - słyszysz, kiedy wychodzisz z budynku stadionu, na którego murawie strzeliłeś dziś całkiem ładnie wyglądającego gola. Uśmiechasz się szeroko i unosisz ją nad ziemię, co nie jest trudne, bo jest przecież taka drobna i leciutka.
- To ty tak dodajesz mi sił! - szepczesz jej do ucha, po czym całujesz w dołeczek za nim. I nagle czujesz jak sztywnieje. Jej mięśnie się napinają i prosi, abyś postawił ją na ziemi.
- Musimy porozmawiać, Łukasz. - mówi niemal bezgłośnie, a ty czujesz jak włosy na karku stają ci dęba. Ogarnia cię chłód i wiesz już, że to nie będzie przyjemna rozmowa. Pola po raz pierwszy używa tego zwrotu, więc tym bardziej wiesz, że coś jest okropnie nie tak. Odwraca się i idzie w kierunku twojego samochodu, ale ty zostajesz w swoim miejscu, czując, że twoje nogi jeszcze nigdy nie były tak ciężkie jak teraz. Nie chcesz za nią iść. Naprawdę tego nie chcesz. Przeraża cię twoja niewiedza, bo przecież wszystko wydawało się tak idealne, że przyjaciele dopytywali się, kiedy się jej oświadczysz. Dwa lata wspólnego życia, które cię nie znudziło, nigdy nie dało w kość i nie chciałeś z niego zrezygnować. A co jeżeli ona chce? Kiedy odwraca się i kiwa głową w stronę parkingu, przełykasz głośno ślinę i zmuszasz prawą nogę do pójścia na przód. Lewa, prawa, lewa... Wsiadając do samochodu, przychodzi ci do głowy, że najchętniej cofnąłbyś się do szatni lub na boisko i długo nie wychodził.

piątek, 28 czerwca 2013

Emocja 4

Ponownie lądujesz w pustym łóżku. Kręcisz się w nim niespokojnie, nie mogąc zasnąć. Robert obiecał cię do niej zabrać, ale musisz zaczekać do jutra. Zdajesz sobie sprawę, że przestałeś im ufać i boisz się, że on albo Kuba powiedzą Poli, co chcesz zrobić, a ona będzie miała dostatecznie dużo czasu, aby ci uciec. Próbując oprzeć się temu wrażeniu, spędzasz kolejne godziny oglądając filmy. Jeden po drugim, wszystkie tak podobne do siebie. Żaden jednak nie przyciąga twojej uwagi tak jak to, co ma się jutro wydarzyć. Nadzieja miesza się ze strachem. Radość z niepokojem. Czas upływa zbyt wolno, żeby ci pomagać w uspokojeniu się. Dreszcze zadowolenia pomieszanego z niecierpliwością przechodzą ci po karku. Chciałeś ułożyć kilka zdań, które mógłbyś jej powiedzieć, ale wszystkie te słowa brzmiały jak naiwny bełkot rodem z kiepskich filmów, których zakończenia domyślasz się już pięć minut po rozpoczęciu. Nie podoba ci się to. O nie, nie podoba ci się to, że nie umiesz złożyć kilku prostych słów, aby chociaż w małym stopniu oddać te wszystkie emocje które targają tobą bezlitośnie, od czasu kiedy cię opuściła. W jednej chwili chcesz szeptać cicho, w drugiej krzyczeć aż świat zatrzęsie się w posadach. Nie wiesz który sposób byłby lepszy dla ujawienienia całego twojego bólu. Przejął nad tobą kontrolę. Czy liczy się dla ciebie coś więcej niż zagłuszenie go, pozbycie się tego natręta? Czy śnisz jeszcze o czymś innym niż ujrzenie jej, zatopienie jej w twoich ramionach, w których zawsze wydawała ci się jeszcze mniejsza, delikatniejsza i bardziej krucha? Czy w twoich snach przewija się coś jeszcze oprócz niej? Czy to, dlaczego cię to spotkało i dlaczego to tak boli nie jest tym, czego pragniejsz się dowiedzieć od świata? Czemu więc tego nie wykrzyczysz? Krzyczysz. Dopiero teraz zdajesz sobie sprawę, że gardłowy, jakby zupełnie nie należący do ciebie krzyk wydobywa się z twoich ust. Stoisz pośrodku pokoju, mając przed sobą łóżko, w którym przed chwilą przecież leżałeś.
- Wariuję... - szepczesz zdumiony. Nie Łukaszu, już dawno się zatraciłeś. Już dawno wszystko po za Polą, przestało być dla ciebie ważne.


Stoisz w szytym na miarę garniturze ze śmiesznym bukiecikiem kwiatków w kieszonce na piersi i niespokojnie przestępujesz z nogi na nogę. Oczekujesz dobrze wszystkim znanego dźwięku organów. Czekasz już przecież całą wieczność! Kiedy już sądzisz, że stoisz tu na próżno, owe organy ożywają, budzone powoli przez towarzyszące im cichutkie skrzypce. Uśmiechasz się widząc ją, idącą pomiędzy ławkami, powoli, majestatycznie. Staje na przeciw ciebie i dopiero kiedy Kuba szturcha cię dyskretnie i z pobłażliwym uśmiechem, przypominając, że masz w kieszeni potrzebne Robertowi obrączki, rozumiesz, że straciłeś prawie całą ceremonię ślubu Lewandowskich. Wyciągasz pudełeczko i podajesz przyjaciołom, kątem oka zauważając rozbawiony wzrok Anki, która już dawno wróżyła, że Pola to ktoś idealny dla ciebie. Jeżeli te wszystkie porażki, jakie poniosła umawiając cię z koleżankami, znajomymi czy nawet koleżankami koleżanek, miały zaprowadzić cię do blondynki, to wcale nie żałujesz tych męczarni.
- Mam jednak nadzieję, że nasz ślub zapamiętasz. - szepcze roześmiana, kiedy podążacie za świeżo upieczonym małżeństwem do wyjścia z kościoła.
- Każdą pojedynczą chwilę. - odpowiadasz, ku jej zdziwieniu. Możesz czytać emocje z jej twarzy, jak z otwartej księgi.
- Kocham cię Łukaszu Piszczku. - śmieje się, ale w jej słowach nie dostrzegasz ani cienia żartu. Jest szczera i w jej oczach widzisz czułość, jakiej chyba nigdy jeszcze w nikim nie zauważyłeś.
- Ja też cię kocham Pola. - używasz najprostszej odpowiedzi, ale wiesz, że wcale nie musisz używać innej, bo dla niej liczą się słowa "kocham cię", a nie inne, które mają je dodatkowo ozdabiać. Ściska mocniej twoją dłoń i wiesz już też, że w tym geście kryje się więcej niż może się z pozoru wydawać.



~*~
Uwielbiam pisać to opowiadanie.

piątek, 21 czerwca 2013

Emocja 3

Twoje emocje znów sprawiają ci figla, zmieniając twoje nastawienie do świata jak w kalejdoskopie. W końcu dochodzi do tego, że sam już nie wiesz, co dokładnie czujesz. Złość na przyjaciół? Ból po stracie ukochanej? Wyrzuty sumienia, że nakrzyczałeś na dwójkę najbliższych ci teraz osób? Nadzieję, bo możesz odnaleźć Polę? Siadasz na pustej ławce, pierwszej jaką znajdujesz w parku. Opierasz się wygodnie i zamykasz oczy. Starasz się skupić na jednym, konkretnym uczuciu, bo wiesz, że długo tak nie pociągniesz. To cię zniszczy prędzej, czy później. W tym przypadku, chyba wolałbyś by to się stało prędzej. Nie wiesz co masz ze sobą zrobić, więc spędzasz w tej samej pozycji dobre dwie godziny, starając się ułożyć odpowiedni plan.
- Cały czas wiedzieli gdzie jest... - mruczysz pod nosem, przypominając sobie słowa dwóch pozostałych Polaków z BVB. Wypuszczasz powietrze z płuc z głośnym świstem i próbujesz pojąć jak mogli ci to zrobić. Widzieli, każdego dnia widzieli co się z tobą działo, a jednak dopiero dziś i to przez przypadek, wygadali się. Twoim zdaniem nie mieli prawa, tego przed tobą ukrywać. Być może miałeś ją na wyciągnięcie ręki, a wcale o tym nie wiedziałeś. Podnosisz się energicznie z ławki i niemal biegiem ruszasz w drogę powrotną na stadion. Musisz wyciągnąć od nich jej adres. Są ci to teraz winni.


Sam nie wiesz kiedy się w niej zakochałeś. Kiedy zacząłeś się przy niej czuć tak swobodnie i niewytłumaczalnie świeżo. Coś podpowiada ci, że już podczas pierwszego spotkania w parku, coś innego, że na pierwszej randce, ale rozsądek odzywa się i mówi, że to się stało niedawno. Wpuściłeś ją do swojego życia, szybciej i łatwiej niż jakąkolwiek inną kobietę.
- Ta reklama jest badziewna. - kręci głową, siedząc tuż obok ciebie. Na ekranie telewizora kończy się właśnie reklama Opla, o której mówiła.
- Ty ją zrobiłaś. - wzruszasz ramionami, a ona marszczy brwi i przygląda ci się uważnie.
- Zapchaj się tym popcornem. - odpowiada po chwili, a ty wybuchasz śmiechem i całujesz ją delikatnie w skroń. Jej oburzenie szybko mija i uśmiecha się pod nosem, idąc po jej ulubione, zbożowe ciasteczka z czekoladą. Sądzisz, że kochasz w niej wszystko. Nie, ty to wiesz. Wiesz, że kochasz w niej wszystko i kochasz ją za wszystko. Jest cudowną, niezbyt wysoką kobietą, o wspaniałych ustach, wielkich, rozbieganych oczach, delikatnych dłoniach, wdzięcznym śmiechu i zawsze pachnących słodkimi perfumami włosach. Ale jest też zdecydowaną i zadziorną osobą, która pija gorzką, mocną kawę z rana i nie lubi gdy coś idzie nie po jej myśli. Mimo wszystko jednak dogadujecie się więcej niż dobrze. Nikt nikim nie rządzi, nikt nie ma do nikogo o nic pretensji. Półtora roku, jakie wspólnie spędziliście napawa cię optymizmem, bo do tej pory nie pokłóciliście się o żaden nic nie znaczący drobiazg, który tak naprawdę byłby tylko pretekstem do zademonstrowania różnic i niebezpiecznych podobieństw w waszych charakterach. Ty też byłeś stanowczy i wiedziałeś czego chcesz od życia, przez co wielu uważało, że nie będziecie w stanie się zgodzić. A jednak się mylili. Już na samym początku ich wyśmiewaliście, bo kiedy idzie o sprawy ważne, potraficie iść na kompromis.
- Nie wiem czemu to wydawało mi się tak genialne. - kontynuuje, wracając i delikatnie kołysząc biodrami.
- Ja też nie wiem. - dalej się z nią przekomarzasz.
- Gdyby byli tam tylko Lewy i Kuba, wtedy jakoś by to wyglądało. - kiwa głową, siadając na swoje miejsce i poprawiając poduszkę, którą ma pod plecami.
- Przypomnij mi kogo ty koszulkę na meczach nosisz? - pytasz zamyślony, nie zwracając uwagi na to, że właśnie rozpoczyna się film na który czekaliście.
- Piszczka. Kojarzysz gościa? - przejmuje pałeczkę.
- Średnio, ale podobno ma strasznie wredną dziewczynę.
- Dobrali się jak w korcu maku. - wzrusza ramionami w odpowiedzi. Kręcisz głową i milczysz, dając jej do zrozumienia, że się poddajesz. Nie mija dużo czasu aż sami się z siebie śmiejecie, ignorując superprodukcję z Hollywood.

czwartek, 6 czerwca 2013

Emocja 2

- Mam tego dość, jadę ją tu ściągnąć! - słyszysz jak przez mgłę. Rozpoznajesz doskonale znany ci głos Lewandowskiego, który od początku czuje się winny, bo to przez niego ją spotkałeś. Głuchy odgłos towarzyszący zabraniu przez Polaka kluczyków od samochodu, jeszcze bardziej cię wybudza.
- Oszalałeś! I co dalej? Będą żyli długo i szczęśliwie? - prycha zdenerwowany Kuba, który musi siedzieć gdzieś bardzo blisko ciebie. Otwierasz powoli oczy, ignorując jak bardzo jasne światło im doskwiera. Szybko mrugasz powiekami i po chwili widzisz już normalnie. Istotnie Błaszczykowski siedzi tuż pod twoimi nogami, na podłodze.
- Wiesz gdzie jest Pola? - wychrypiasz, bo okropnie zaschło ci w gardle. Przerażeni koledzy patrzą na siebie alarmującym wzrokiem. Jeden podrywa się z podłogi jak oparzony, drugi szybko chowa kluczyki do kieszeni. Zapada głucha cisza, więc powtarzasz pytanie, o wiele głośniej i pewniej bo wcześniej odchrząkujesz i sięgasz po stojącą niedaleko szklankę z wodą.
- Łukasz, ja... - Lewy miota się w słowach, próbując znaleźć te odpowiednie.
- On wie. - rzuca kapitan reprezentacji. - My wiemy.
- Dlaczego mi nie powiedzieliście? - czujesz jak narasta w tobie złość. Palące od środka uczucie, które zmusza cię do wstania i podejścia do jak dotąd mniemałeś, przyjaciół. Ponowna cisza powoduje, że wykrzykujesz im to pytanie prosto w twarz, już kompletnie tracąc nad sobą kontrolę.
- Pomyśleliśmy, że tak będzie lepiej. - z opuszczoną głową oznajmia napastnik. Prychasz głośno, ukazując swoje niezadowolenie.
- W takim razie macie gówniane pomysły. - odpowiadasz obojętnie i pomimo ich głośnych protestów wychodzisz z pomieszczenia. Nie słuchasz nikogo, kogo mijasz po drodze. Idziesz się umyć i przebrać, żeby móc jak najszybciej opuścić to zakłamane miejsce. Samochód zostawiasz na parkingu, idziesz przed siebie, z rękoma w kieszeniach i nawet nie wiesz jakim cudem lądujesz w parku.


- Mam dla ciebie dziewczynę! - Robert dosiada się do ciebie, wyraźnie dumny z siebie. Unosisz brwi do góry, nadziewając koktajlowego pomidorka na swój widelec.
- Znów chcesz mnie swatać? - pytasz, choć doskonale znasz odpowiedź. Lewy i Ania od długiego czasu chcą ci znaleźć przyszłą żonę. Nie masz pojęcia dlaczego, ale wygląda na to, że to ich cel.
- Oj tam. To Polka. Miła, ładna, sympatyczna. Nie ma pojęcia kim jesteś. Właściwie wie tylko, że ja jestem piłkarzem, a ty moim przyjacielem. To koleżanka Anki, ma na imię Pola. Tu masz zapisany adres restauracji i godzinę. - podaje ci małą białą karteczkę z wypisanymi przez Ankę danymi. Rozpoznajesz jej pochyłe, staranne pismo.
- Randka w ciemno? - ponownie pytasz, ale Lewandowski już dawno ulotnił się po swoją porcję obiadu i dostrzegasz go próbującego wepchać się do kolejki przed Kevina. Obracasz kawałek papieru w dłoni, a potem chowasz go do tylnej kieszeni spodni.


Nadal sądząc, że to głupi pomysł parkujesz czarne, może ku zdziwieniu niektórych wcale nie wypasione i nie warte krocie Audi, przed oknami restauracji i przed przestąpieniem jej progu poprawiasz błękitną koszulę, której rękawy podwinąłeś, aby nie wyglądać znów zbyt elegancko. Wiesz, że kobiety lubią cię w koszulach, więc postanowiłeś to wykorzystać i tyle. Jesteś przed czasem, jak zawsze z resztą, bo wyznajesz zasadę, że to mężczyzna powinien czekać na kobietę, a nie odwrotnie. Owa Pola zjawia się jednak punktualnie, jakby czekała z zegarkiem w ręku na odpowiedni moment. Kiedy siada na przeciwko ciebie, a ty zamykasz menu by się jej przyjrzeć, ogarnia cię fala niesamowitej radości.
- Kto by pomyślał, że tak szybko się spotkamy? - uśmiechasz się do blondynki, która tym razem wygląda na mniej roztargnioną.
- Przeznaczenie. - śmieje się wdzięcznie, mrużąc przy tym oczy. Dołączasz do niej. W przeciwieństwie do pozostałych randek, jakie zafundowali ci przyszli państwo Lewandowscy, ta ani przez chwilę nie jest krępująca, a atmosfera nawet nie zbliża się do tej napiętej, która zawsze cię w nich denerwowała.
- Czym się zajmujesz? - pytasz na początek, kiedy kelnerka odchodzi od waszego stolika z zamówieniem zapisanym w bloczku. Odgarnia włosy do tyłu, robiąc to z niezwykłą, ale i nieświadomą gracją.
- Zajmuje się reklamą. - słyszysz. Przez chwilę słuchasz też szczegółów dotyczących jej wymarzonego zajęcia. Potem zadaje ci to samo pytanie.
- Jestem piłkarzem. Gramy z Robertem w jednym klubie. - odpowiadasz.
- O. - wymyka się jej z ust. Widzisz, że jest zdziwiona i nie spodziewała się tego. Być może wizja spotkania z piłkarzem trochę ją przeraziła, bo musisz ponownie budować u niej zaufanie. Nie przeszkadza ci to jednak, a ostatecznie nie okazuje się to zbyt trudnym zadaniem.



~*~
Chora, zmęczona i zagubiona. Dlatego tylko tu, gdzie mogę wyrzucić z siebie wszystkie negatywne odczucia. Wybaczcie.

wtorek, 28 maja 2013

Emocja 1

Dźwięk budzika wcale nie wyrywa cię ze snu, a tylko z bezsensownego letargu, w czasie którego wgapiałeś się w ten nieszczęsny sufit. Automatycznie wstajesz, bierzesz prysznic, jesz śniadanie i udajesz się na trening. Widzisz współczujący wzrok kolegów i zakłopotaną minę trenera, który chyba nie wie co z tobą począć. Kuba próbuje kilka razy zacząć rozmowę, ale raz po raz miota się w swoich wypowiedziach. Robert i Marco chcą cię rozbawić, ale odpowiadasz im tylko wymuszonym uśmiechem, co daje im do zrozumienia, że nic z tego. Biegasz jak opętany dookoła boiska, wpatrując się niczym zaczarowany w namalowaną na nim białą linię. Rozciągasz się otoczony przez kolegów, którzy nigdy cię nie zawiedli, nie ważne jak długo ich znałeś, czujesz się jednak samotnie, jakbyś był jeden, jedyny na całym potężnym stadionie. A może nawet na świecie. Podczas rozgrywanego meczu treningowego, chociaż idzie ci dobrze i nie odstajesz od drużyny, gołym okiem widać, że twoje nogi same sobą rządzą, a twoje myśli są gdzieś daleko, nie skupiając się na odbiorze Lewemu piłki. Wślizg, kiwanie się z Kubą, przerzut na drugą stronę, wybicie piłki niemal spod bramki, akcja sam na sam z bramkarzem, dośrodkowanie, strzał nad poprzeczką, powrót na pozycję, dwójkowa akcja z Reusem i całkiem ładnie wyglądający gol w twoim wykonaniu. A jednak czujesz się, jakby w ogóle nie było cię w twoim ciele, a gdzieś ponad nim i jakbyś obserwował to wszystko z boku. Siadasz gdzieś w okolicy połowy boiska, wyciągasz nogi i po chwili lądujesz głową na murawie. Czujesz zapach nawodnionej trawy i to, jak przesiąka cała twoja koszulka, a woda miesza się z potem.
- Łukasz, nie wygłupiaj się! - niemal krzyczy Błaszczykowski, klękając przy tobie i próbując zdjąć ręce z twojej twarzy. Nie pozwalasz mu na to, nie chcesz żeby widział twoje zaszklone oczy.
- Piszczek, kurwa mać, nie każ mi cię podnosić z tej cholernej murawy! - Polak nie daje za wygraną. Ale ty też nie. Każdy twój gol był dedykowany jej. To ona uskrzydliła się jeszcze bardziej do gry, bo widząc każdy jej promienny uśmiech po meczu wiedziałeś, że masz po co grać. Teraz, kiedy jej nie ma sam już nie wiesz po co to robisz. Potrafiłeś robić to zanim ją spotkałeś, ale nie jesteś pewny czy potrafisz, kiedy już jej nie ma. Szumi ci w głowie, przestajesz czuć nogi, a chwilę przed tym, jak ogarnia cię ciemność twoje bezwładne ręce w końcu odsłaniają twarz.


Znów idziesz pewny siebie przez jeden z dortmundzkich parków i śmiejesz się z nieudolności twoich kolegów, z którymi chwilę wcześniej się rozstałeś. Znów wpadasz na rozkojarzoną blondynkę, której długie włosy układają się w fale, a rozbiegany wzrok skupia się na tobie.
- Przepraszam. - mówi zakłopotana, poprawiając spadającą jej z ramienia torbę.
- To moja wina. - odpowiadasz z uśmiechem, chociaż absolutnie tutaj nie zawiniłeś. W tym całym jej zakłopotaniu, wydaje ci się nieziemsko urocza i nie możesz oderwać od niej wzroku. Dopiero kiedy opuszcza głowę, zdajesz sobie sprawę, że pewnie wyszedłeś na idiotę. Jeszcze raz mruczy "przepraszam" i wymija cię, czym prędzej zmierzając w nieznanym ci kierunku. Dalej stoisz w tym samym miejscu, dochodząc do wniosku, że bardzo chciałbyś znów na nią wpaść i tym razem z nią porozmawiać. Doskonale jednak wiesz, że Dortmund to spore miasto i starasz się zapamiętać jej twarz, na wypadek gdybyś jej już więcej nie zobaczył.



~*~
Tak, Łukasz. Dlaczego on? Sama nie wiem, wpasował się w tą historię niemal sam.

piątek, 24 maja 2013

Początek

Budzisz się z krzykiem, zlany zimnym potem z szybkim biciem serca. Skupiasz wzrok na oświetlanym przez księżyc suficie, żeby unormować oddech. Dopiero kiedy ci się to udaje, siadasz na końcu zbyt dużego w twoim mniemaniu, łóżka i ukrywasz strapioną twarz w dłoniach. Po chwili czujesz napływające do oczu łzy, niepewnie odwracasz głowę i z nadzieją spoglądasz na miejsce obok ciebie. Druga strona łóżka jest jednak pusta i choć cała kołdra jest pognieciona, to idealnie wygładzona poduszka zdradza, że spałeś sam. Czujesz jak niezawodne jak dotąd nogi, teraz trzęsą się i nie pozwalają wstać, a twoje wnętrze wypełnia pustka. Nie jesteś w stanie skupić się na jednej myśli, zbyt dużo krząta się ich teraz w twojej głowie. Widzisz ją siedzącą obok ciebie z delikatnym uśmiechem, twój mózg niemal utwierdza cię w fakcie, że to jej dłoń gładzi teraz twój kark, ale kiedy tylko wyciągasz rękę, by dotknąć jej policzka, rozpływa się w powietrzu, a ty zdajesz sobie sprawę, że owy kark przyodziewa teraz gęsia skórka. Jesteś bezsilny wobec tego, co postanowiła zrobić. Bez zastanowienia sięgasz po swój telefon. Jej numer widnieje jako pierwszy, więc szybko naciskasz zieloną słuchawkę i ze zniecierpliwieniem wsłuchujesz się w głuche pikanie w głośniku. Poczta głosowa. Niby niewiele, ale nagrana przez nią wiadomość, dla tych którzy nie mogą się do niej dodzwonić, sprawia, że wybuchasz gorzkim, rozpaczliwym płaczem, upuszczając telefon na podłogę. Nakrywając się po sam nos kołdrą, dalej płaczesz, bo nie jesteś w stanie zrozumieć czemu to zrobiła.


~*~
Bo z moimi emocjami też nie jest ostatnio najlepiej.